Bohaterami dzisiejszej recenzji będą dwa tusze z firmy Wibo, zapewne większość z Was doskonale znane, które przez jednych są uwielbiane, przez innych natomiast znienawidzone. Co ja o nich myślę? Za chwilę się przekonacie:)
Kupiłam je skuszona pozytywnymi opiniami na blogach i yt. Ich cena zdecydowanie zachęca, a dodatkowo ja nabyłam je podczas osławionej promocji w Rossmanie "-40%", więc za oba razem zapłaciłam niewiele ponad 10 zł.
Opakowania są identyczne, różnią się jedynie kolorami, pojemność standardowa - 8 ml, zamknięcia dosyć szczelne z charakterystycznym "klikiem", co pomaga dłużej zachować świeżość kosmetyku.
Brat zielony to maskara określona przez producenta jako stymulująca wzrost rzęs...yhymmm..taaa...;)
w założeniu wydłużająca, Brat różowy to typowa maskara pogrubiająca.
Tak prezentują się razem:
Jak widać tusze różnią się szczoteczkami, brat zielony posiada malutką sylikonową "kolczatkę", różowy wyposażony jest w kudłatą, tradycyjną szczoteczkę. Zbliżenia dla porównania:
Ja nie przepadam za sylikonowymi szczoteczkami, bo zawsze drapią mnie w linię wodną:D, poza tym ta jest wyjątkowo mała i trzeba się nią trochę namachać zanim uzyskamy pożądany efekt.
Teraz kilka słów o tymże efekcie:
Brat zielony ładnie rozczesuje rzęsy, wydłuża je i daje bardzo delikatny efekt - raczej nie dla miłośniczek dramatycznych rzęs. Niestety ten egzemplarz okropnie mi się kruszył i osypywał, często już 10 minut po zrobieniu makijaży, poza tym szybko wysechł i nie nadawał się do użytku. (Nie był wcześniej otwierany, sprawdzałam dokładnie). Nie jestem więc z niego zadowolona i nie kupie go już nigdy.
Kupiłam za to kolejne opakowanie brata różowego, który również pięknie rozczesuje rzęsy, wydłuża ja i zagęszcza, a do tego długo pozostaje "mokry" i nie osypuje się w ogóle.
Wiem, że wiele z was miało podobne przygody z tymi tuszami, jedne je wychwalają, inne narzekają na kruszenie się. Szczerze mówiąc nie wiem czy to zależy od rodzaju tuszu czy od konkretnego egzemplarza, serii itp?
Co o tym myślicie?
pozdrawiam:)
kreska
miałam obydwa ale i tak jestem wierna wersji woodopornej jest według mnie najlepsza świetnie wydłuża pogrubia i jest trwała niestety jest jeden minus że ostatnio nie mogę jej nigdzie dostać;/
OdpowiedzUsuńCzytałam o nich różne opinie, aczkolwiek ja nie stosowałam ;-)
OdpowiedzUsuńMiałam różowy, a raczej moja mama miała. Okropny. Ja właśnie ubóstwiam "dramatyczne rzęsy", bo często nakładam na twarz tylko jakiś kryjący kremik i błyszczyk, dlatego chcę żeby oczy były tym mocnym punktem. Kruszył się niemiłosiernie zarówno na moich rzęsach jak i mojej mamuśki. I bardzo szybko wysechł w tubce. Miałam ochotę na zielony tusz, żeby wydłużyć własne rzęski i kusić spojrzeniem, ale po recenzjach u innych blogerek zrezygnowałam.
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam, ten zielony miałam kupić ale zostaje wierna MF 2000 calorie
OdpowiedzUsuńMam zieloną i bardzo ją polubiłam
OdpowiedzUsuńJakoś mnie do siebie nie przekonują...Wolę tę sylikonową, ale słyszałam, że szybko tusz zasycha :/
OdpowiedzUsuńszkoda ze nie pokazalas jak na rzesach wygladaja....
OdpowiedzUsuńja się jeszcze do nich nie przekonałam, a tak w ogóle to wolę silikonowe szczoteczki :)
OdpowiedzUsuńA ja z kolei nie lubię sylikonowych szczoteczek, chociaż mam jeden tusz SEPHORA z takową:D
OdpowiedzUsuńZ wibo nie miałam jeszcze tuszu:/
Ja tych tuszy w ogóle nie znam:)
OdpowiedzUsuńobydwa mam , u mnie sprawuja sie ok
OdpowiedzUsuńMam zielony, ładny, delikatny efekt. Niestety też się kruszy i osypuje- ogromny minus.
OdpowiedzUsuń