Witam Was cieplutko po długim majowym "łikendzie" i od razu atakuję recenzją kolejnego kosmetyku. Dziś padło na peeling do ciała. Uwielbiam tego typu kosmetyki i nie wyobrażam sobie ich nie używać, zwłaszcza przy moim problemie z wrastającymi włoskami i wszelkimi nieprzyjemnymi konsekwencjami po depilacji.
Podczas Blogerskiego Dnia Kobiet w Rzeszowie otrzymałam do przetestowania produkt zupełnie mi nieznany: Nawilżający scrub do ciała z firmy salon SPA collection. Pewnie zastanawiacie się dlaczego w tytule pojawiło się wyrażenie "na gorąco"?:) Otóż dlatego, że właściwie dopiero wypełzłam z wanny i jest to najbardziej świeża recenzja ze wszystkich jakie "popełniłam" do tej pory:) Poza tym (co też zdarzyło mi się pierwszy raz) dokonuję jej po pierwszym użyciu...nie ze zniecierpliwienia, a raczej dlatego, że obawiam się, iż po kolejnym użyciu nie byłaby to recenzja a projekt denko:(
Ale do rzeczy:)
Jak widać na zdjęciach produkt znajduje się w okrągłym, plastikowym słoiczku i ma pojemność 300 ml (czyli całkiem sporą). Opakowanie jest wygodne w użyciu. Jest to peeling solny, bardzo lubię takie produkty (o ile nie rozpuszczają się zbyt szybko), zawiera olejek monoi czyli połączenie oleju kokosowego z ekstraktem z kwiatów gardenii tahitańskiej (zwanej również tiare), który ma zapewnić nam odpowiednie nawilżenie skóry. Po dokładnym zapoznaniu się ze składem odkrywamy jednak, że to cudeńko znajduje się dopiero na 8 miejscu, natomiast na 3 króluje znana wszystkim parafina - skuteczna "podróbka" nawilżacza:(
Produkt zawiera również parabeny i inne niekoniecznie fajne składniki, więc miłośniczkom naturalnej pielęgnacji raczej nie podejdzie.
Obietnice producenta brzmią następująco:
Teraz kilka spraw "technicznych":
ZAPACH:
No cóż...lekko mnie rozczarował, ale to wina również mojej nieokiełznanej wyobraźni, bo w opakowaniu wyglądał jak mus z jakiegoś tropikalnego owocu, sama nazwa Tahiti również nasuwała tego typu skojarzenia, a tu zonk:) Zapach jest delikatny, typowo kosmetyczny, raczej nie przypomina mi olejku monoi, jest trudny do określenia.
KONSYSTENCJA:
Całkiem niezła. Produkt dobrze się nakłada, jest gęsty, drobinki są bardzo drobne, wręcz kremowe, ale wzbogacone w małe czarne coś, co producent określił jako zmielone łupy orzecha kokosowego (no może może).
W PRAKTYCE:
Poziom drapania w skali 1-10 określam jako 6. Jest delikatne ale skuteczne. Niestety produkt bardzo szybko rozpuszcza się w kontakcie z wodą i trzeba go nałożyć dużo, żeby osiągnąć pożądane efekty. Po spłukaniu skóra jest rzeczywiście bardzo gładka, ale nie nazwałabym tego nawilżeniem...to raczej sprawka wspomnianej wcześniej parafiny. Zauważyłam jeszcze jeden niepokojący skutek, mianowicie w miejscach gdzie miałam jakiekolwiek podrażnienia oraz w miejscach intymnych (nie, nie robiłam tam peelingu;) podczas spłukiwania, kiedy wiadomo że całe ciało ma kontakt z produktem odczuwałam nieprzyjemne pieczenie, a różnego rodzaju zadrapania i otarcia np. na rękach, które również omijałam podczas "drapania" brzydko się zaczerwieniły.
WYDAJNOŚĆ:
Tutaj duży minus. Jak napisałam wcześniej opakowanie jest całkiem konkretne i byłam pewna, że wystarczy na 5...6 użyć. Co tu dużo mówić, tak wygląda zużycie po pierwszym razie:
Podsumowując: Pomimo sporych oczekiwań produkt mnie nie zachwycił. Jego cena to ok. 17 zł i jestem pewna, że za taką kwotę możemy znaleźć sporo lepszych peelingów. Zużyję go do końca i zapomnę:)
pozdrawiam
kreska
Niewydajny i drogi, raczej będę go omijać.
OdpowiedzUsuńniewydajny :( ja mam inną wersję i sądząc po Twoim opisie mój jest lepszy :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara:)
UsuńKurcze szkoda, że jest przeciętniakiem. Ostatnio poszukuję dobrego peelingu, bo non stop się zawodzę. Teraz używam tego z biedronki, ale niezbyt mi pasuje ;/.
OdpowiedzUsuńpolecam czekoladowy z Ziaji, pisałam o nim:) Albo "rękodzieło" kawowe:)
UsuńSzkoda ze taki niewydajny... mi on bardziej na mus wygląda niż peeling...
OdpowiedzUsuńWygląda jak mus z kiwi, szkoda, że rozczarowuje.
OdpowiedzUsuńładnie wygląda, szkoda że drogi i mało wydajny
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził bo po samych zdjęciach bym go kupiła :)
OdpowiedzUsuńDenko po pierwszym użyciu? To chyba jakiś rekord ;)
OdpowiedzUsuńno poziom zużycia to jakaś masakra :( żeby zużyć produkt na dwa razy? i to wcale nie za tak mało złotówek, nie... ja jednak zostanę przy moim drapaku z organic shop :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Szkoda, że się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie, szkoda że taki średniaczek ;)
OdpowiedzUsuń