czwartek, 28 lutego 2013

Zachwyt nad...

starym poczciwym Chap Stickiem :)


Przez wiele miesięcy zmagałam się z permanentnym wysychaniem ust. Przyczyną tej dolegliwości była praca w pomieszczeniach z klimatyzacją, która potrafi siać spustoszenie w naszych organizmach. Stosowałam różne środki, wszelkie maści, wazeliny, witaminę B i inne suplementy diety, w końcu udało mi się doprowadzić usta do normalnego stanu. Teraz bardzo rozsądnie podchodzę do tego czym i jak je traktuję :)
Moim ulubieńcem ostatnich miesięcy stała się pomadka ochronna z firmy Nivea (wersja oliwkowo-cytrynowa), kiedy zakończyła swój niedługi lecz niezwykle intensywny żywot, zaczęłam rozglądać się za czymś nowym. Zupełnym przypadkiem podczas jednej z promocji w SP w moje ręce wpadł sztyft ochronny Chap Stick. To bardzo znany i stary kosmetyk, który niegdyś uchodził dla mnie za "luksusik z Ameryki". Kiedy powąchałam go pierwszy raz przypomniały mi się czasy dzieciństwa :D Zapach jest obłędny: połączenie słodkiej wisienki z odrobiną mięty. 

Opakowanie jest niewielkie, produkt jest wykręcany.



Zużywa się dosyć szybko i to jest mały minus, ale mogę mu to wybaczyć, bo tego typu produkty lubię zmieniać i jeśli są zbyt wydajne to zaczynają mi się nudzić :) Na usta nakładamy od razu grubą tłuściutką warstwę, która idealnie je wygładza i (w przypadku wersji smakowych) nadaje bardzo delikatny kolor. produkt utrzymuje się długo na ustach, mnie wystarcza na kilka godzin. Idealnie nadaje się pod szminkę lub błyszczyk, wygładza usta i nawilża je. Zauważyłam też znaczną poprawę moich ust: brak suchych skórek, zaczerwienienia i szorstkich, popękanych kącików. 
cena również jest zachęcająca, bo wynosi ok 5 zł.
Szczerze polecam:)


pozdrawiam :)
kreska


3 komentarze:

  1. Daje ładny odcień na ustach :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam i też jestem zachwycona. Super produkt za tak niewiele ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie tylko Carmex daje rade :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarz