czwartek, 11 kwietnia 2013

Truskawkowy relaks

Jakiś czas temu w Rossmanie pojawiła się nowa maseczka z firmy Rival de Loop. Jak sugeruje napis na opakowaniu jest to wersja limitowana. Kiedyś miałam styczność z maseczkami tej firmy i nie zachwyciły mnie zbytnio, ale kiedy po srogiej zimie moim oczom ukazały się apetyczne truskawki nie mogłam się na nie nie skusić. Bo...jest to właśnie maseczka truskawkowo-waniliowa. Prezentuje się tak:



No przyznajcie...trudno się oprzeć:D 

Tradycyjnie opakowanie składa się z dwóch saszetek po 8 ml i wystarcza mi na 4..5 razy. Do tej pory jedyną maseczką o takim zapachu była maseczka jogurtowo-truskawkowa z firmy Avon, z której byłam całkiem zadowolona. Po tym produkcie nie spodziewałam się spektakularnych efektów, bo jak sam producent zaznacza ma ona głównie relaksować i poprawiać nasze samopoczucie. 



Zapach nie jest naturalny, nie oszukujmy się, wielu może się nie spodobać, mi pasuje (jest bardzo podobny do zapachu maseczki z Avonu), konsystencja jest dosyć gęsta, przyjemnie się ją nakłada.


Za pierwszym i drugim razem nałożyłam samą maseczkę na ok. 10 minut. Skóra była rozjaśniona, wygładzona i miękka. Efekt utrzymał się do następnego dnia. Za trzecim razem dodałam do maseczki odrobinę naturalnego miodu, nałożyłam ją na twarz, szyje i dekolt i poszłam się kąpać. Po kilkunastu minutach spłukałam wszystko ciepłą wodą i tym razem efekt był jeszcze lepszy. Skóra stała się bardzo miękka i miła w dotyku. Myślę, że kupię jeszcze kilka opakowań i zużyję je właśnie robiąc takie mieszanki, bo sam miód zbyt ciężko nakłada mi się na skórę, a w połączeniu z pachnącą kremową maseczką staje się bardzo przyjemnym kosmetykiem.
Podsumowując: produkt niezły, chociaż nie ma efektu "wow". Dobry jako miła odmiana na wiosnę i wspomagacz wieczornego odprężenia.

Cena: ok 1,60 zł.

Znacie już ten produkt? Co o nim sądzicie?:)
pozdrawiam
kreska


środa, 10 kwietnia 2013

Prawie jak Yankiee Candle

Cześć Wszystkim! :)
Dzisiejszy post znowu będzie poświęcony zapachom. W okresie jesienno - zimowym zgromadziłam w swoim domu sporą kolekcję zapachów w postaci świec i wosków. Są one jednak typowo "otulające" i "ocieplające" więc nie nadają się na wiosnę i lato. Postanowiłam więc uzupełnić zapasy o coś świeżego i wiosennego. Właśnie taki zapach znalazłam w Biedronce. Pewnie wiele z Was doskonale zna świece i podgrzewacze La Risa. Są niedrogie, ładnie i intensywnie pachną, a zapachy dostosowane są do pór roku. Niedawno pojawiły się dwie nowe wersje: bez i wiosenne kwiaty.  Skusiłam się na pierwszą z nich, w postaci podgrzewaczy, a dzisiaj podzielę się z Wami swoim patentem na używanie ich:)


Odkryłam go przypadkiem, zimą, kiedy kupiłam te podgrzewacze o zapachu wanilii...zapaliłam kilka z nich i stwierdziłam, że zapach jest intensywny ale dopiero wtedy gdy świeczka roztopi się całkowicie i pali przez dłuższy czas. Wpadłam więc na pomysł żeby roztopić ją szybciej.
Najpierw wyjęłam podgrzewacz z metalowej obudowy (wyjątkowo łatwo wychodzą;)


Następnie włożyłam go do swojego kominka i podgrzałam jak wosk zapachowy. 


Roztopił się bardzo szybko a zapach od razu rozprzestrzenił się po całym pokoju. Był o wiele bardziej intensywny niż kiedy świeczka paliła się po prostu w obudowie. W trakcie topienia usunęłam knot i to metalowe kółeczko, które jest na jego spodzie. 


Po zgaszeniu kominka wosk zastyga i można go topić ponownie nawet kilkakrotnie. Bardzo polecam tę metodę, jest szybka, łatwa i skuteczna:)



pozdrawiam
kreska


projekt denko #3 - pielęgnacja ciała


Cześć Wszystkim! :)
Dzisiaj kolejna odsłona trzeciej części projektu denko. Czyli kilka słów o produktach do pielęgnacji ciała, które zużyłam w ciągu kilku ostatnich miesięcy.


1, 2. Na początek peelingi do ciała. Jak widać zdecydowanie lubię kosmetyki o zapachu jedzenia, a zwłaszcza słodyczy :D Jeśli miałabym porównać te dwa produkty - wygrywa Ziaja, ponieważ ten peeling jest bardziej gęsty, ma większe drobinki  i dodatkowo nawilża skórę. Pełną recenzję znajdziecie tutaj. Skrobacz z Farmony natomiast to typowy "przyjemniaczek". Kupuję go ze względu na zapach...zimą nie potrafię mu się oprzeć. Działanie ma średnie, ale i tak go lubię:)
Czy kupię ponownie? W tej chwili mam kilka innych produktów do przetestowania, ale myślę, że jesienią wrócę do czekoladowych zapachów.

3. Masło do ciała Karoten z Bielendy przeznaczone dla skóry pozbawionej blasku. Uwielbiam serum i maseczkę z tej serii więc skusiłam się na to masło oczekując podobnych cudów czyli rozjaśnienia i nawilżenia skóry. Trochę się przeliczyłam:( Ten produkt nie jest zły...ma śliczny zapach, przyjemną konsystencję, jest umiarkowanie wydajne ale w kwestii nawilżenia zachowuje się jak wszystkie inne masła, których używałam i..nie rozświetlił mojej skóry.
Czy kupię ponownie? Może za jakiś czas, latem, kiedy zatęsknię za zapachem:)

4. Krem Pilarix...nie będę się rozpisywać, to mój KWC, a recenzję możecie przeczytać tutaj. Dodam jedynie, że ostatnio się nacięłam i kupiłam wersję 50 ml, która okazała się być 4 złote tańsza od 100 ml i skończyła mi się bardzo szybko, więc szukajcie większych tubek:)

5. Antyperspirant w sztyfcie Dove. Kiedyś mój ulubieniec, teraz bardziej od niego polubiłam kulki z Yves Rocher. Bardzo wydajny produkt o delikatnym pudrowym zapachu, dawał radę w największe upały (tak, tak stare jest to opakowanie, znalazłam je podczas porządków przedświątecznych:D Przede wszystkim nie podrażniał skóry nawet zaraz po goleniu, a to dla mnie najważniejsze:)
Jedyna jego wada jest taka, że bieli ubrania.
Czy kupię ponownie? Myślę, że kiedyś do niego wrócę.

6. Krem do rąk z firmy Yves Rocher z wyciągiem z arniki. To jak dotąd najlepszy produkt do pielęgnacji dłoni jaki miałam.Wkrótce pojawi się jego obszerniejsza recenzja.
Czy kupię ponownie? Już to zrobiłam:)

7.Krem do stóp z łojem z jelenia :D z firmy Fuss Wohl. Nic szczególnego. Nawilżał umiarkowanie, nie wygładzał skóry stóp i nie zregenerował jej jakoś specjalnie. Jedyna jego zaleta to bardzo niska cena.
Czy kupię ponownie? Nie.

8. Johnson's baby krem intensywnie pielęgnujący.Wspominałam już o nim w ulubieńcach roku 2012 tutaj. Używałam go do pielęgnacji dłoni i stóp i w tej roli sprawdzał się bardzo dobrze.
Czy kupię ponownie? Hmm..chciałabym wypróbować tego typu krem z firmy Hipp ich składy jakoś bardziej mnie przekonują:)

9. Kremowy żel pod prysznic z Isany o zapachu masła shea i owoców pasji. To bardzo dobry produkt za niską cenę. Pojemność 200 ml wystarczy żeby nacieszyć się a jednocześnie nie znudzić danym zapachem. Isana oferuje nam szeroką gamę zapachów + serie limitowane więc jest w czym wybierać:) ten konkretny zapach był bardzo przyjemny i chociaż nigdy nie widziałam na żywo owoców pasji, ten żel jak dla mnie pachniał domowym kompotem truskawkowym. Mniam! :)
Czy kupię ponownie? Myślę, że latem skuszę się na inne wersje zapachowe np. kokos:)

10. Żel do golenia o zapachu melona z firmy Joanna. Kupiłam go skuszona pozytywnymi opiniami i niestety bardzo się rozczarowałam - zwłaszcza niego wydajnością, a raczej jej brakiem:( Poza tym nie robił nic szczególnego...ładnie pachniał, nawilżał, ale takie same efekty dają żele z Isany, a kosztują 2 a nawet 3 razy mniej.
Czy kupię ponownie? Nie.

To już wszystkie denka z tej serii. Jestem ciekawa Waszych opinii na ich temat:)

pozdrawiam serdecznie i zapraszam do komentowania
kreska


niedziela, 7 kwietnia 2013

Nowy ulubieniec do ust

Cześć Wszystkim! :)
Jak wiemy na wiosnę wszystko staje się piękniejsze, również My :D Cera staje się bardziej promienista, skóra wreszcie przestaje marznąć na mrozie i wysychać przy kaloryferach, usta są mniej spierzchnięte, włosy zostają uwolnione spod czapek...ach....ale nie tym razem :(
Kiedy patrzę przez okno 7 kwietnia 2013 roku mam tylko jedno skojarzenie:


:D

Kaloryfery nadal grzeją, wiatr wieje a i od czasu do czasu śniegiem sypnie więc moje usta wciąż przeżywaja katusze. Na szczęście znalazłam dla nich ratunek:) Jest nim leczniczy balsam "Blistex"


Te malutkie (6g) tubki kryją w sobie prawdziwy skarb o konsystencji gęstego białego kremu, który doskonale regeneruje i zabezpiecza nasze usta. 


Pomimo niewielkiej pojemności produkt jest bardzo wydajny, ponieważ wystarczy niewielka ilość na dokładne pokrycie ust i długo się na nich utrzymuje tzn. nie wysycha, nie "zjada się". Zaraz po posmarowaniu  zostawia na ustach cienka warstwę (jak na zdjęciu), ale po chwili wchłania się i jest zupełnie niewidoczny. Usta stają się wygładzone dzięki czemu każda szminka czy błyszczyk wyglądają na nich lepiej, a nawet dłużej się utrzymują. 
Blistex to jak dotąd mój jedyny produkt, który nałożony na noc pozostaje na ustach do rana. Ma wygodny aplikator, miękką tubkę, dzięki czemu widzimy zużycie i wiemy, że wykorzystamy go do samego końca. Smak jest intensywnie miętowy i świeży, na początku występuje też uczucie chłodu na ustach a nawet lekkiego mrowienia ale zdecydowanie przyjemniejszego niż w przypadku carmexu. Z czasem smak staje się mniej wyraźny, a produkt wchłania się w usta.
Dla mnie to KWC w pielęgnacji ust i myślę, że "zaprzyjaźnimy się" na dłużej.

Szczerze polecam:)

pozdrawiam 
kreska