wtorek, 27 listopada 2012

" (...) mam i ja! " :)

Ostatnio "motywem przewodnim" większości blogów kosmetykowych jest kusząca promocja w Rossmanie.  Postanowiłam również z niej skorzystać, ale wcześniej się dobrze przygotować, żeby nie stanąć przy błyszczących szafach i zgłupieć dostając tak zwanego oczopląsu;) Podglądałam co kupiły inne blogerki, czytałam posty na temat "co opłaca się przytaszczyć z Rossmana" sprawdzałam ceny, liczyłam, zrobiłam nawet listę. Byłam z siebie bardzo dumna :D A rzeczywistość zweryfikowała cały mój misterny plan...ehhh.
Najbardziej napaliłam się na podkład HM z Bourjois. na co dzień staram się nie używać podkładu, ale ostatnio moja praca mnie do tego zobowiązuje, więc postanowiłam kupić coś polecanego. Na miejscu okazało się jednak, że pomimo tego, że każdy odcień miał swój tester, każda, ale to każa buteleczka z pełnowymiarowym produktem była już otwierana i upaćkana zawartością. Słowo daję, nie ogarniam :/ Po kiego grzyba otwierać wszystkie butelki? I gdzie wtedy są ochroniarze, którzy w Rossmanie chodzą za każdym krok w krok? Szkoda słów... Chciałam też "popróbować" kilku nowych cieni do powiek o konsystencji kremowo - musowej, ale testery były dosłownie skamieniałe, podobnie jak róże i podkłady o konsystencji musu. Swoją drogą co za geniusz robi takie testery na wysuwanych szufladkach?
W rezultacie kupiłam 3 rzeczy, których w ogóle nie miałam na swojej liście :)


Tusz z Wibo, bo chociaż się kruszypo jakimś czasie, nie jest taki najgorszy.. zwłaszcza za 5 zł:)
Róż z Wibo, nad którym zastanawiałam się już kilka razy, a teraz za ok 6 zł warto go przetestować.
I lakier miss sporty, bo bardzo lubię te lakiery, a od dawna polowałam na taki ciemny odcień czerwieni. Cena ok 3 zł, więc całkiem ok:)

Na pocieszenie wybrałam się do H&M, bo słyszałam coś o przecenie biżuterii. Na wieszakach z błyskotkami zostały smutne resztki, ale za w kosmetykach bogato :D


Kolejny róż do policzków, tym razem z drobinkami i w nieco chłodniejszym odcieniu. Do tej pory nie miałam żadnego różu, (używałam perełek rozświetlających albo różowego cienia do powiek) no to teraz mam dwa :D
Eyeliner brązowy z drobinkami, taki kaprys, dostępne są jeszcze srebrne i czarne z drobinkami. Użyłam go dzisiaj i jestem zadowolona z efektu.
Lakier do paznokci w kolorze fioletowym...był przy kasie i wodził na pokuszenie.. no za 2 zł żal nie brać:)
Zestaw 12 par kolczyków za 10 zł to chyba całkiem niezły interes, prawda? Idealnie na co dzień do pracy.

Wybierając się na zakupy postanowiłam, że będą to ostatnie tego typu zakupy kosmetyczne w tym roku...taaaa.... No cóż..trzymajcie kciuki ;)

pozdrawiam
kreska

krem Pilarix - mój KWC

Jakiś czas temu, przy okazji mojego pierwszego "projektu denko" wspominałam o specyfiku, dzięki któremu wyleczyłam zapalenie mieszków włosowych i okołomieszkowe rogowacenie naskórka na nogach. Dzisiaj postaram się napisać o tym nieco więcej.
Z tym nieprzyjemnym schorzeniem borykałam się mniej więcej od czasów podstawówki. Zaczęło się od krostek na tylnej części ud. W miarę możliwości starałam się je usuwać i dezynfekować, jednak po jakimś czasie problem powracał. Szybki wywiad "środowiskowy" i konsultacje u lekarza utwierdziły mnie w przekonaniu, że to 'skutki uboczne" okresu dojrzewania i że z tego wyrosnę. Niestety...nie wyrosłam:( Kilka lat temu krostki przeniosły się na dolną część nóg, kumulując się głównie w miejscu kości piszczelowej i w tym momencie się podłamałam, bo o ile kilka krostek na udach nie było tragedią, to wiecznie zaczerwienione i ostrupiałe placki  w miejscach tak widocznych (zwłaszcza latem) stały się moim kompleksem. Odwiedziłam kilku lekarzy dermatologów, którzy twierdzili, że jest to efekt depilowania lub golenia nóg. Ok.. pomyślałam, ale jak w XXI wieku tego nie robić? Najpierw polecono mi specyfik z firmy La Roche-Posay "Iso-Urea". Dobrze nawilżał skórę, ale na tym jego działanie się kończyło. Kolejny lekarz zaproponował mi stosowanie serum na noc redukującego przebarwienia "Lucidin" z firmy Iwostin. Konsekwentnie smarowałam nim nogi przed snem przez 3 miesiące. Efekt? Znikomy...owszem przebarwienia, których dorobiłam się przez kilka ostatnich lat lekko zjaśniały, ale pojawiały się nowe, po kolejnych krostkach. Szczególnie trudny był dla mnie okres jesienno-zimowy. Zaczęłam szukać czegoś nowego, na własną rękę i tak oto w internecie trafiłam na krem "Pilarix"  z firmy Lefrosh. Stosuję go od 1,5 miesiąca, ale już po tygodniu zauważyłam efekty. Jest to specyfik, który ma za zadanie przeciwdziałać rogowaceniu naskórka, wygładzać i nawilżać skórę.


Dla zainteresowanych skład kosmetyku:


oraz zastosowanie:


Kosmetyk ma konsystencję bardzo gęstego kremu, dość dobrze rozprowadza się na skórze, pozostawiając "tępą", przezroczystą warstwę, po jakimś czasie zupełnie się wchłania. Zapach ma specyficzny, nie wszystkim może odpowiadać, dla mnie jest przyjemny...lekko cytrusowy? hmm..bardzo trudno go określić, nie utrzymuje się na skórze długo. 


Stosuję ten krem zazwyczaj wieczorem, przed snem, ale nie codziennie (nie jestem typem "rutynowca" ;)), po depilacji obowiązkowo, czasami na dzień, pod ubranie, bo szybko się wchłania i nie zostawia śladów. 
Jak już wspomniałam efekt zauważyłam niemalże od razu, skóra się wygładziła, krostki  zniknęły (w tym momencie już w 90%), przebarwienia również wyraźnie zjaśniały. Poza tym przestałam się borykać z wrastającymi włoskami po depilacji, ten problem również zniknął z 90%.
Jeśli chodzi o wydajność produktu, tubka zawiera 100 ml, stosuję go od 1,5 miesiąca i zużyłam ok. połowy opakowania, przy czym smaruję nim tylko nogi, zazwyczaj od kolan w dół. Czasami wcieram nadmiar kremu w pięty, aby je trochę zmiękczyć. 
Po jakimś czasie zauważyłam delikatne łuszczenie się skóry w miejscach, gdzie nogi wyglądały najgorzej i wcierałam najwięcej produktu, ale zwykły peeling podczas kąpieli doskonale sobie z tym poradził. 
Jestem bardzo zadowolona z tego kremu i na dzień dzisiejszy jest on moim KWC w tej kategorii:)

Cena: ok 19 zł.
Dostępność: w aptekach

Znacie ten kosmetyk? Może polecacie coś lepszego?

pozdrawiam
kreska